piątek, 22 czerwca 2012

Koniec świata?

Jest wtorek....zbliża się wieczór.
Niebo niezbyt zachmurzone. Ale....na horyzoncie pojawiają się podejrzane chmury...
Piękny zachód słońca zostaje przysłonięty.
Zamieszanie na ogrodzie. Chowamy wszystko co jest za lekkie i może zostać porwane przez wiatr. 
Ptaki zamknięte, woliery sprawdzone.
Ciemność się zbliża. A przecinana jest niezliczoną ilością świetlistych nitek....
Robi się całkowicie ciemno, po złowieszczej ciszy zrywa się wiatr i dochodzą nas grzmoty.
Szybciutko do domu.
Wyłączają prąd.
No to panika...2 inkubatory na chodzie, a pisklęta w wychowalnikach pod lampami.
Ok....kurczaki sobie radzą, tulą się ale nie tłoczą.
Czekam z nosem przy szybie, a raczej przy wyświetlaczu aparatu fotograficznego.
Czekam na prąd... a jaja stygną. To już za długo trwa.
Najgorsze przeszło, nie pada, ale prądu nadal nie ma.
No to telefon: śpicie? 
Jedziemy z inkubatorami szukać prądu.
Uf...są bezpieczne.
Wracamy do domu a prądu dalej nie ma, spać... w nocy włączyli. 
W tym tygodniu ma się wylęgać wszystko w kilku terminach.
Okaże się, czy im to nie zaszkodziło.

A tu efekty ślęczenia przy oknie z aparatem.





4 komentarze:

scrapkowa maniaczka - Dorota 71 pisze...

Niesamowita opowieść, a zdjęcia....!!! Przecudowne.

Agnieszka Hubeny-Żukowska pisze...

Ale akcja!!! Jak w jakimś filmie!! Pozdrawiam

majcz pisze...

Myślę że nie jest źle, następnym razem, jeżeli będzie to możliwe, spróbuj robić zdjęci w otwartym oknie i unikać w kadrze słupów i innych elementów "ludzkich"

Ewka pisze...

Dziękuję za cenne wskazówki. Wiem, że zdjęcia są słabe. Niestety najciekawsza akcja odgrywała się tam, gdzie były słupy. Okna w tak silnej burzy nie odważyłam się otworzyć.
Pozdrawiam